czwartek, 15 marca 2012

Początek mojej drogi

Od dłuższego czasu powracające problemy trawienne, naprzemiennie zaparcia z biegunkami, ogromny dyskomfort codziennego funkcjonowania. Ból zaczął mi doskwierać i zaczęłam go zauważać ponad 4 lata temu. Może dłużej, trudno mi powiedzieć. Na początku ledwie dostrzegalny, bagatelizowany, nieważny. Stopniowo jednak zwiększający się. Ból pojawiał się tylko w te kobiece, kiepskie dni. Od zawsze, od kiedy pamiętam miałam bardzo bolesne i obfite krwawienia menstruacyjne. Nierzadko zdarzało się, że ból menstruacyjny nie pozwalał mi wstać z łóżka. Bywały omdlenia, ogólnie rzecz biorąc był to czas, w którym nie potrafiłam funkcjonować normalnie. Ale był to ból znany. Ten ból, który towarzyszy mi do dzisiaj jest zupełnie inny. Ostry ból podbrzusza, miednicy mniejszej, nasilający się szczególnie przy wizytach w toalecie. Z rana jest najgorszy, doprowadzający do płaczu. 

Początek historii na pewno wyda się niektórym z was znajomy. Jestem w trakcie diagnozowania mojej dolegliwości. Lekarze wydawali różne opinie, wszystko niemiłosiernie ciągnące się w czasie. Póki co jestem po dwóch kolonoskopiach, które nie wykryły żadnych nieprawidłowości, biorę leki na zespół jelita drażliwego, zaczęłam zdrowiej jeść, lekkostrawne produkty, pije więcej wody, unikam słodyczy i czekolady. Jedyne czego nie mogę jakoś wyrzucić to kawa, ale w trawieniu widzę poprawę, nie widzę poprawy w comiesięcznym ostrym bólu w miednicy mniejszej. Większość lekarzy przekonywali, że to stresy, że jestem nieodporna na ból, że hipochondryczka. Inni diagnozowali i zapewniali, że to zespół jelita drażliwego, nieprawidłowa dieta, złe nawyki żywieniowe w połączeniu z bolesnymi miesiączkami dają taki efekt. Żaden z lekarzy tak naprawdę nie uwierzył, że ból jest nie do zniesienia. To chyba nie jest normalne, że tabletkami hormonalnymi przesunęłam sobie miesiączki, żeby tylko wypadały w weekendy. Czuje się zawstydzona, gdy ból ogranicza moje normalne funkcjonowanie, gdy nie mogę czegoś zrobić, bo ból wypełnia moje myśli. Bywa tak, że jem znikome ilości w czasie okresu, żeby tylko zminimalizować przykre doznania podczas wizyt w toalecie. Daleko mi od hipochondrii. Przez takie diagnozy i osądy na pewien czas odpuściłam konsultacje i lekarzy. Szczególnie męskie grono mówiące: "Kobiety tak mają, musi boleć, przestanie boleć jak urodzisz pierwsze dziecko". Mało pocieszające...

1 komentarz:

  1. Widzę, że miałyśmy dokładnie ten sam sposób: ja też tak poprzesuwałam sobie @, żeby wypadała na weekendy... To pozwalało mi przetrwać najgorsze dni...

    OdpowiedzUsuń