Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moje-zmagania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą moje-zmagania. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 maja 2014

Idzie lato :)

Cześć Dziewczyny!

Dostaję od Was mnóstwo maili i bardzo Wam za to dziękuję
Przepraszam, że nie zawsze mam czas odpisać i zdarza się że na odpowiedź czekacie kilka dni.
Wybaczcie, przede mną ostatnia prosta, bo za miesiąc wychodzę za mąż.
21. czerwca zmieniam stan cywilny i każda chwila jest z tym związana na ostatnie przygotowania.
Trochę blog został zaniedbany, ale obiecuje popracować nad tym.

Kilka słów co u mnie słychać ze względu na moją nieodłączną towarzyszkę.
Od pół roku nie biorę żadnych leków hormonalnych. W lutym byłam na konsultacji u nowej pani doktor która zleciła mi dosyć drogie badania ogólne (hormonalne, mnóstwo różnych oznaczeń). Nazwałam to drogim pakietem startowym. W między czasie zaczęłam odczuwać coraz większe problem z tętnem (przyspieszone, tak jak normalny, zdrowy człowiek w moim wieku powinien mieć tętno na poziomie ok 70-80 uderzeń na minutę w stanie spoczynku, ja mam 100 - 120).

Padło podejrzenie że mam nadczynność tarczycy. W tym celu udałam się do przychodni przyszpitalnej do lekarza endokrynologa, który mnie wysłuchał i chce wysłać na obserwacje do szpitala i zrobi mi pakiet badań pod kontem hormonów jak i powiąże sprawę z endometriozą i prześwietlą mnie jeszcze raz (znaczy usg itp, mam nadzieje, że bez laparoskopii kolejnej, przynajmniej póki co nie planuje).

zabieram się za to tuż po ślubie bo nie ma na co czekać. Pewnie w niedługim czasie zacznę rozmawiać z moją panią doktor na temat macierzyństwa.

O endometriozie nie myślę, chociaż teraz przy ostatnim okresie odczulam znów ten ból... Ostry przeszywający, gniecący jelita. Chyba się znów obudziła :( Do wizyty w szpitalu nie będe brać żadnych leków, by nie sfałszować wyników badań hormonalnych więc marzę o tym, by endo jeszcze mi odpuściła.

Czas pokaże.




Jeżeli chodzi o bloga to mam mnóstwo pomysłów, żeby rozszerzyć tematykę. Ostatnio zaczęłam trochę więcej się ruszać i również chciałabym o tym zacząć pisać. Jeżeli macie jakiś pomysł i chcecie się czegoś dowiedzieć dajcie mi znać mailowo lub w komentarzach. Jeżeli będę miała wystarczającą wiedzę lub doświadczenie w temacie napiszę o tym kilka postów.


Ściskam Was wszystkie serdecznie i pamiętajmy:

dopóki walczysz jesteś zwycięzcą



niedziela, 26 stycznia 2014

Tak bardzo chcę zapomnieć

Cześć dziewczyny,


Jestem, żyję, ale zdecydowanie chcę zapomnieć.

Prze długi czas mnie nie było, nie wchodziłam tutaj zbytnio, nie miałam ochoty. Niestety o pewnych sprawach zapomnieć się nie da.

Kolejny raz zmieniłam lekarza.
Jestem na etapie odstawienia całkowitego leków - jakichkolwiek, już 2 miesiąc.
Powoli organizm się z tym godzi i staram się złapać równowagę.
Nastroje trochę skaczą, ale chyba najgorsze już za mną (najgorsze jeżeli chodzi o brak leków).
Jajniki się obudziły a wraz z nimi niestety i moja niechciana i niekochana przyjaciółka. Póki co chyba dość oszołomiona, ale wiem, że się obudziła.

W tym miesiącu nowa pani doktor (o rany... kobieta ginekolog? :) ) zleciła kompleksowe badania.
Wizyta kosztowała 150 zł zestaw badań 700 zł. Nie stać mnie na to  i kombinuje jak koń pod górę co tu zrobić (zleciła mi dużo badań hormonalnych przede wszystkim, żeby potwierdzić lub odrzucić diagnozę poprzedniego lekarza - policystycznych jajników).
Ale o tych moich nieszczęsnych jajnikach napiszę innym razem

Póki co chciałam tylko dać znać, że jestem tutaj, zaglądam i obiecuje odpisać na Wasze maile za które bardzo dziękuję.

Pozdrawiam wszystkie chorujące, walczące lub te, które po raz pierwszy szukają wiadomości na temat endometriozy.



piątek, 26 lipca 2013

Laparoskopia II

Długo się nie odzywałam. Jakoś trudno mi sobie wszystko poukładać. Ciągle w głowie mi siedzi sprawa z policystycznymi jajnikami. Czekam na wizytę kontrolną, i czekam aż wróci drugi lekarz, do którego idę na badania hormonalne. Historia zatacza krąg, mój pierwszy ginekolog. Byłam u niej kiedy miałam 12 lat. Znajoma rodzinna, że tak powiem. Idę do niej się poradzić, jaką drogę wybrać, co leczyć. Dziś uświadomiłam sobie, że jak zacznę zajmować się jajnikami, to pobudzę wzrost i rozwój endometriozy. Jak wyciszam endometriozę, to nie robię nic z jajnikami. A mój lekarz, który mnie operował, nabrał wody w usta przed laparoskopią. 

Na początku czerwca wróciłam ze szpitala po laparo. Zdaje mi się, że zniosłam ją trochę lepiej niż poprzednią. (kwiecień 2012).

Plecy i ramiona bolały mnie po użytym przez lekarzy dwutlenku węgla i długo nie mogłam sobie znaleźć dobrej pozycji. Trochę pomagały leki przeciwbólowe. Brałam głównie pyralginę. Jak już wcale nie mogłam zasnąć w nocy to ketonal. 


Zmian endometrialnych na szczęście nie było dużo. Skoagulowano zmiany z zatoki Duglasa w pobliżu wiązadeł krzyżowo macicznych - ta sama lokalizacja co w zeszłym roku. Niestety nie można było pobrać wycinka ani porządnie wyciąć zmian, gdyż osadzone były one zbyt blisko jelit. Wycinanie zmian stwarzałoby zagrożenie.

Druga laparoskopia - powinnam już mniej się stresować. Mimo to kilka dni przed zabiegiem męczyły mnie złe sny i ogólnie mało spałam. Bardzo się stresowałam, ale nie potrafię określić czym dokładnie. Ogólny niepokój był spowodowany raczej brakiem wsparcia. Wariacki czas na to wszystko. Siedziałam sama w domu i za dużo myślałam. Szczególnie w nocy. Gdy przekroczyłam próg szpitala jakby mi trochę lęk się wyciszył. Byłam już przygotowana na cewnikowanie, wszelkie zastrzyki, welflony itp. Nawet mi się zbytnio jeść nie chciało (cały weekend praktycznie nic nie zjadłam) i gdy się dowiedziałam, że do poniedziałkowej operacji nic mam nie jeść nie zmartwiło mnie to zbytnio. Noc w szpitalu z niedzieli na poniedziałek była zaskakująca spokojna. Po raz pierwszy zasnęłam i to przed 22. Spałam jak dziecko aż do samego rana.

Na początku sierpnia wizyta kontrola. Trochę późno, ok. 2 miesięcy i nie biorę żadnych leków wyciszających. Nie wiem czy wracamy do leku Visanne, który brałam z przerwami ok. 11 miesięcy i nie zahamował do końca choroby, czy eksperymentujemy z innymi już droższymi lekami.
Póki co nie bardzo mam siłę o tym myśleć. Ciągle jestem skołowana i dość płaczliwa. Ale to wszystko normalny stan pooperacyjny (rozdrażnienie, płaczliwość, senność, apatia, bezsenność, wzdęcia) prawie wszystko mam, jak w podręczniku. Bezsenne noce, senne dnie.  

Po tym okresie 1,5 miesiąca mogę już powiedzieć, blizny goją się gorzej. Nie miały szwów wchłanialnych, przy zdejmowaniu powiedziano mi, że szwy były za mocno ściśnięte przez co pojawiły się sporę i bolące zaognienia. Smaruję je 2 razy dziennie jak nie zapomnę lekiem na blizny. Niestety czuje w wszystkich 3 miejscach zrosty. 

Przyznaję się bez bicia, że nie trzymałam się zaleceń lekarza. Lekarz powiedział do 6 tygodniu nie dźwigać, nie biegać, nie uprawiać sportu. A ja w między czasie miałam przeprowadzkę, więc trzeba było poupychac rzeczy, książki, opróżnić biurko, porozkręcać. Przesadziłam, ale chyba skończyło się na bólu i strachu. 

Teraz jest już całkiem nieźle. Jak przesadzę z dystansem w bieganiu to mnie bolą blizny, wiec staram się za bardzo nie przesadzać, ale człowiek musi się trochę ruszać...