niedziela, 20 maja 2012

Miesiąc po laparoskopii.

Ponad miesiąc po laparoskopii. Ranki się goją, czasem bolą przy podnoszeniu lub napinaniu mięśni brzucha, dlatego ich nie nadwyrężam, choć już mnie nosi by wskoczyć na rower. 


Każdy poranek zaczynam od dużego kubka mocnej kawy (unikać mocnej kawy nie potrafię), do tego lekki twarożek lub miseczka chrupek zbożowych z podwyższoną zawartością przyswajalnego błonnika. Poranna wizyta w toalecie nie przynosi bólu. 
To jest najważniejsze. Wszystko inne już nie jest problemem. 


W kuchni częściej goszczą warzywa szczególnie duszone w różnych lekkich sosach, czasem z gotowanym kurczakiem. Czerwone mięso wspominam z tęsknotą. 

Trawienie wcale się nie poprawiło od laparoskopii, ale nie ma bólu. Więc nie narzekam. Endometrioza śpi, a ja chodzę na paluszkach by jej nie zbudzić. Nerwowo zastygam gdy złapie mnie najmniejszy skurcz kiszek, do tej pory (odpukać) to fałszywe alarmy. 

Przede mną badanie USG piersi zlecone przez ginekologa. Wczoraj zaczęłam drugie opakowanie Visanne, póki co prócz strasznych i ciągłych wzdęć i lekkiego trądziku na dekolcie nie mam innych skutków ubocznych.  

Oby tak dalej. Jestem spokojna i staram się nie myśleć o Niej zbyt często.