piątek, 8 lutego 2013

Nie poznaje sama siebie

Dziewczyny, nie poznaje sama siebie. Od pewnego czasu mam wrażenie, że życie w ciele kogoś zupełnie innego.

Bardzo mi się pogorszyła kondycja cery. Ciągle mam jakieś plamy, zaczerwienienia, wypryski. Raz na jakiś czas oblewam się potem, bo jest mi strasznie gorąco. To chyba jednak po Visanne mam uderzenia gorąca.
Zauważyłam, że mam zdecydowany spadek koncentracji. Dodatkowo mam problemy ze snem. Strasznie męczę się z zasypianiem, do 3 w nocy zwykle się przewracam z boku na bok, bardzo jest mi w nocy gorąco, mimo, że specjalnie wietrze wcześniej pokój i staram się żeby temperatura była niższa. Rano za to nie mogę wstać i przez cały dzień jestem strasznie senna i apatyczna.

Nie sądzę, żeby to były nagle skutki uboczne leku, który zażywam. Mam ogólnie dość ciężki okres w życiu, który się ciągnie bardzo długo już. Zdaje sobie sprawę, że moja drażliwość, płaczliwość i problemy ze snem są na pewno w pewnym stopniu spowodowane moją sytuacją.

Zastanawiam się tylko, czy to moje stresy są jedynym powodem mojego samopoczucia? Czy macie jakieś podobne odczucia? Szczególnie ospałość, brak sił jakby też psychicznych, ogólny zły stan ducha i kondycji jakiejś wewnętrznej. Nie wiem w sumie jak to opisać.


czwartek, 31 stycznia 2013

Zapomniałam jak kobiecość boli...

W ramach przypomnienia: 26 grudnia skończyłam kurację trwającą 7 opakowanie leku Visanne. Odstawiam i czekałam na wizytę u lekarza. W między czasie zapisałam się do nowego lekarza  (dziękuję za kontakt Dominico ;)) który zdecydował, żeby brać jeszcze 2 opakowania.

Ostatecznie między kuracją miałam 27 dni (czyli jakby jedno opakowanie bez ostatniej tabletki). Przez ten czas czułam się dobrze. Ale w trzecim tygodniu zdecydowanie poczułam jak mój organizm się budzi. Miałam  bardzo drażliwe piersi, do tego stopnia, że bielizna mnie bardzo podrażniała i wręcz sprawiała ból. Piersi się powiększyły znacznie. Miałam nabrzmiały brzuch (jak tuż przed okresem).

No i nagle znów zaczęłam brać Visanne. Dzisiaj łyknęłam 11-stą tabletkę. przy 9-tej pierwszy raz w ogóle od początku brania Visanne zaczęłam mieć mocne skurcze zwyczajne i charakterystyczne dla okresu. Nie czuję żadnego "złego bólu", za którym stoi endometrioza. Przez dwa dni mam lekkie plamienia, dzisiaj ból obudził mnie w środku nocy i nie pozwolił spać w ogóle. Nad ranem łyknęłam tabletkę rozkurczową i przeciwbólową, bo rzeczywiście są mocne. Ale cieszę się, że jest to "zdrowy" ból, który znam i nie ma w nim żadnych niepokojących objawów endometriozy. Nie mam dolegliwości bólowych jak idę do toalety, nie mam problemu z trawieniem i zaburzeniem trawienia. Krwawienie się wzmogło i to mocno. Organizm chyba się wkurzył że go budzę, potem znów lekami usypiam.

Wiem, że w trakcie brania Visanne wiele z was miała permanentne plamienia i krwawienia, więc póki co się nie martwię, ale jeżeli będzie boleć mnie za długo polecę do lekarza i skonsultuje się po prostu.

Zobaczymy co przyniosą kolejne dni.

czwartek, 17 stycznia 2013

Przepraszam się z Visanne

Tego jednak się nie spodziewałam. Jestem po wizycie u nowego lekarza. Młody facet, i na pierwszy rzut oka, pomyślałam, że chyba nie będzie do końca wiedział jak się zabrać za endometriozę i z czym to się je. Ale już po kilku minutach, stwierdziłam, że chyba się jednak mylę.
Lekarz przeczytał moją dokumentację, opis laparoskopii itp analizując wszystko i robiąc notatki w mojej nowej karcie choroby. Żadnych kserówek ode mnie jednak brać nie chciał.

Kolejny raz już padło zdziwienie czemu nie miałam pobranego wycinka w trakcie laparoskopii, do badania histopatologicznego?! No cóż, teraz to i ja wiem, że powinno się zrobić takie badanie.

Lekarz stwierdził, że skoro ciąża póki co się nie zbliża, i nie będę się o nią starać, to dobrze będzie, bym wróciła do brania Visanne, na razie przez 2 miesiące. Po tym okresie muszę zrobić badanie USG i będziemy myśleć co dalej.



Z jedne strony fajnie, bo dość dobrze znosiłam kurację Visanne, miałam pewne skutki uboczne, ale bez tragedii, więc mogę dalej utrzymywać się w tej farmakologicznej menopauzie, by tylko nie czuć bólu, i by ta choroba się nie rozwijała dalej.

Tak więc, organizm nie zdążył się jeszcze porządnie wybudzić a ja od jutra znów będę go usypiać tabletkami.

Zobaczymy co z tego wyjdzie dalej. Jedna rzecz, która była dla mnie dość niepokojąca, to opinia lekarza, że przy laparoskopii powinnam mieć nie wypalane ogniska endomteriozy a usunięte, wycięte. Dlaczego w szpitalu w Madurowiczu mi tego nie zrobiono? Teraz skutek jest taki, że na wiązadłach krzyżowo - macicznych choroba jest i została tylko lekko podleczona koagulacją.




W każdym razie, mam się nie martwić, nie stresować. No dobrze, więc myślmy pozytywnie.
Zaczęłam regularnie się ruszać. Sama dla siebie, ale nie odpuszczać. W trakcie ruchu i aktywności fizycznej uwalnia się endorfina i ja ją czuje. Staram się te kombinować z jogą, ale tu jakoś gorzej mi idzie, może kwestia czasu :) Wieczorami lekki trening i trochę aktywności, potem wietrzę pokój (nawet gdy jak dziś, za oknem -10 st.), i lecę pod prysznic, rozgrzana wskakuje do łóżka, a w pokój jest miły i chłodny. Lepiej mi się zasypia.